Unkas Gałek

Artykuł z gazety Panorama Ziemi Kłodzkiej - Nr 4 [181] Kwiecień '24

Unkas Gałek

UNKAS GAŁEK

Pochodzi z Kazachstanu, z rodu wojowników TAMA. Jego ojciec to mistrz świata w zapasach. W Uralsku Unkas prowadził hurtownię i szkołę sztuki walki. Niestety z powodów osobistych Kazach musiał opuścić ojczyznę. W Polsce jest już od ponad 20 lat — zamieszkał na Dolnym Śląsku w Srebrnej Górze. Szybko zdobył sympatię wielu ludzi, których uczył jak praktykować jogę. Ukończył politologię (specjalizacja bezpieczeństwo narodowe) na Wyższej Szkole Bankowości we Wrocławiu. Obecnie Unkas Gałek prowadzi Akademię Sportową BARYS i jest jednym z instruktorów strzelectwa sportowego i bojowego. Wyszkolił tysiące strzelców. Jego kursanci są w czołówce Polski w konkurencji Olimpijskiej Trap. Kazach współpracuje z samorządowcami i szkołami z Dolnego Śląska (m.in. z włodarzami Ząbkowic, Bystrzycy i Kudowy). Historia Unkasa zaintrygowała Katarzynę Bondę — pisarka blisko 16 lat czekała na szczerą rozmowę z nim. Było warto, opowieści Unkasa stały się inspiracją do napisania książki „Miłość leczy rany. Wiara” (tom 1).

 

Z Unkasem Gałkiem rozmawia Ewa Chalecka.

Czym charakteryzuje się wojownik z Kazachstanu?

Dobre pytanie. Od najmłodszych lat uczono mnie szacunku do tradycji, do przodków, do ludzi starszych. Dla nas najważniejszy jest honor Rodu TAMA. Oznacza to, że w podejmowaniu każdej życiowej decyzji myślisz nie o tym co najlepsze dla Ciebie, ale o tym co najlepsze dla rodziny oraz dla swojego narodu i państwa. Oczywiście nie jest łatwo sprostać temu zadaniu, jednak przede wszystkim należy pamiętać, aby nie kierować się własną wygodą.

Moje życie to ciągła praca nad duchem i ciałem, można je porównać do życia mnicha-wojownika, który podąża własną ścieżką. Codziennie medytuję, praktykuję jogę i sztuki walki — to doskonali moje ciało i ducha. Nie czuję się jednak mistrzem, wciąż się uczę, choć mogę też uczyć innych. Pamiętam, że ciało jest tymczasowe, to jedynie nasze narzędzie, z którym codziennie pracujemy. Najważniejsza jest dusza — ona jest wieczna. Przez całe życie uczę się panować nad własnymi słabościami i popędami — to one sprawiają, że popełniamy błędy. Wojownik musi również mierzyć się z traumami i błędami przodków, które drzemią głęboko w jego wnętrzu. Bardzo ważna jest praca nad kontrolowaniem emocji, aby nikt nie wykorzystał ich przeciwko nam samym. Nie przywiązuję nadmiernej wagi do materii. Nie gromadzę odzieży, dobrych aut. Nie traktuję domu jako wartości, majątku. Wiem, że muszę ubrać i nakarmić ciało i tyle. Nie tracę też czasu na sprawdzanie w internecie tego co robią inni. Każdy wojownik powinien szanować swojego przeciwnika. Jeśli wygrywam walkę, nie okazuję radości skacząc pod sufit — skoro wygrałem, to najwidoczniej było mi to pisane. Taka była moja karma. Jednak to nie walka jest dla wojownika najważniejsza — najważniejsze jest, aby do niej nie dopuścić. Sztuka walki to pokonać przeciwnika bez walki i co najważniejsze nie szukać wrogów — lepiej ich po prostu nie mieć i skupiać się na przyjaźniach. 

Przeczytał Pan powieść Katarzyny Bondy inspirowaną Pana życiem?

Oczywiście, bardzo się cieszę, że ta książka powstała. Pani Kasia to bardzo inteligentna kobieta, miała do mnie dużo cierpliwości. Jest pracowita i ma naturę wojownika. W książce opisała nasze tradycje, świat szamanów, wojowników i wybrańców. Bardzo dużo faktów z mojego życia się zgadza, Pani Kasia dodała tylko własną, twórczą otoczkę. Myślę, że warto przeczytać tę powieść.

Bonda mówi, że jest Pan pokorny, wrażliwy i nie ma w Panu lęku…

Każdego z nas życie uczy pokory, wciąż cierpimy i musimy się mierzyć z nowymi przeciwnościami. Może po prostu ja jestem tego bardziej świadomy i bardziej zwracam na to uwagę. Oczywiście jestem wrażliwy na cierpienie drugiego człowieka, ale zdaję sobie też sprawę, że to jego karma. Jeśli mogę pomóc, pomagam, gdy o to poprosi. Czy nie ma we mnie lęku? Powiedziałbym raczej, że nie trzymam się kurczowo życia. Jestem gotów na śmierć.

Czy trudno było się Panu odnaleźć w Polsce?

Czuję się tu bardzo dobrze. Polaków i Kazachów sporo łączy. Mamy podobny temperament i podobną emocjonalność. Trudno nam panować nad emocjami i dlatego tak łatwo nami manipulować. Niestety inni to wykorzystują od 1000 lat. Po moich przejściach w Kazachstanie, Polska dała mi drugą szansę — drugie życie. Jestem za to bardzo wdzięczny i dlatego służę polskiemu narodowi bez oczekiwania na zrozumienie czy nagrody.

Czy strzelnica to nie jest jedynie pretekst do stworzenia współczesnej szkoły rycerskiej?

Polska potrzebuje filozofów-wojowników. Potrzebuje wykształconej, rozważnej elity. Mam tego świadomość i chcę być pomocny przy kształtowaniu Polski bez kompleksów „prowincji”. Jestem po studiach z bezpieczeństwa narodowego, a szkolenie w tej tematyce wciąż kontynuuję. Mam sporą wiedzę i doświadczenie i chcę się tym dzielić. Zauważyłem, że w kraju istnieje sporo klubów, które uczą strzelania w kilka godzin — taka „nauka” bardziej szkodzi niż pomaga. Rodzi urazy i traumy, których ciężko się wyzbyć. Broń to nie jest zabawka i każde szkolenie musi potrwać. Musimy powtarzać czynności, aby się ich nauczyć. Oczywiście wszystko zależy od predyspozycji danej osoby, dlatego u nas szkolenie podstawowe trwa od 3 do 6 miesięcy. Szkolimy zarówno panów, jak panie, dzieci i dorosłych. Każdy z kursantów uczy się jak obchodzić się z bronią, ale i tego jak działać pod presją i panować nad emocjami. Uczymy pierwszej pomocy przedmedycznej i przygotowujemy do sytuacji stresowych. Kandydat na elitarnego wojownika musi zwracać uwagę nie tylko na umiejętności strzeleckie oraz przygotowanie motoryczne. Powinien też poznać doktryny filozoficzne, zarówno rzymskie i greckie, jak hinduskie czy chińskie – ta wiedza wpływa bardzo mocno na obronność. W Polsce potrzebujemy dojrzałych wojowników i dojrzałych polityków, którzy wiedzą, że emocje w polityce szkodzą państwu. Każdy wojownik powinien zdrowo się odżywiać i te nawyki trzeba wpajać od najmłodszych lat. Od kilku lat piszę projekty do ministerstwa edukacji, obrony oraz ministerstwa sportu o dofinansowanie naszych prospołecznych działań. W 2013 r. w ramach projektu „Zdrowe dzieci, zdrowa Polska” wyposażyliśmy kilka przedszkoli w specjalistyczne hipoalergiczne maty, które można codziennie dezynfekować. Sprawdzają się dużo lepiej od wiecznie brudnych dywanowych wykładzin. Zwracaliśmy uwagę na higienę, zdrowe żywienie oraz przygotowanie ogólnorozwojowe dzieci już od przedszkola. W 2016 r. w piku kultury tzw. różowych kucyków, wiedząc o tym jako politolog, że będzie wojna, opracowałem projekt „Sport jako element strategii bezpieczeństwa narodowego”. Rozpoczęliśmy szkolenia ze strzelectwa sportowego. Wtedy moje poglądy były wyśmiewane – robiono wszystko, żeby przeszkodzić w szkoleniu strzeleckim Polaków — ale się nie poddałem. Tylko w 2022 r. przeszkoliliśmy blisko 400 dzieci i 120 samorządowców. Opracowaliśmy na własny koszt ultramobilne strzelnice laserowe oraz system współzawodnictwa BARYS Laser Shooting Sport — wszystko po to, aby więcej osób mogło poznać piękno strzelectwa sportowego w bezpiecznych warunkach (m.in. przez eventy sportowe). W tym roku również napisaliśmy projekt i jeśli wszystko pójdzie dobrze, zrobimy pokazy ze strzelectwa sportowego dla setek dzieci m.in. z Bystrzycy Kł. czy Ząbkowic Śl. Ogółem chętnych do projektu jest ponad 5000 osób. Myślę, że damy radę spokojnie zapoznać ze strzelectwem około 2600 osób — dorosłych i dzieci.